Gdzie ta keja, a przy niej… AGH
Tak śpiewali wspólnie „beani”, studenci pierwszego roku z dwóch kierunków studiów Energetyka oraz Technologia Chemiczna, czynnie potwierdzając decyzje dotyczące nieodległej integracji Międzywydziałowej Szkoły Energetyki i Wydziału Energetyki i Paliw. A wszystko to w ramach pierwszego obozu adaptacyjno-integracyjnego pod żaglami, który odbył się w terminie 5 – 12 września na Mazurach.
W sobotę 5 września ponad pięćdziesięciu studentów zjawiło się przy kei portu jachtowego na jeziorem Kisajno gdzie rozpoczął się obóz adaptacyjno-integracyjny zorganizowany przez Radę Studentów MSE, Samorządy Studentów MSE i EiP oraz studentów z kół naukowych „Eko-energia”, „Implant” i „Firma”. W rejs po Mazurach wypłynęło z portu siedem jachtów, pod wspólną banderą AGH i kół naukowych i tyle samo powróciło szczęśliwie, po tygodniowym żeglowaniu po wodach naszych pięknych mazurskich jezior. Ale po kolei. Obóz rozpoczął się na kei od szkolenia dotyczącego zasad bezpieczeństwa przebywania na wodzie, zachowania i etykiety żeglarskiej. O tym wszystkim mówił wizytujący obóz zastępca Kierownika MSE i zarazem wytrawny żeglarz dr inż. Leszek Kurcz, dokonując oficjalnego rozpoczęcia obozu. Przypomniał studentom, że w tym miejscu także reprezentują Uczelnię i życzył wszystkim uczestnikom wspaniałych przeżyć i wrażeń, nowych przyjaźni i jeszcze większej motywacji do dobrego wypełniania swoich obowiązków studenckich na uczelni – aby w przyszłość i mogli być uczestnikami kolejnych takich spotkań. Zachęcał również studentów by od początku życia akademickiego czynnie zaangażowali się w działalność kół naukowych i innych organizacji działających na naszej uczelni, które rozwijają zainteresowania, wyzwalają inicjatywę i ubogacają życie studenckie. Przekazał także miły, osobisty upominek dla wszystkich uczestników obozu – komplet śpiewników z piosenkami żeglarskimi czyli szantami, który okazał się bardzo przydatny w integracji uczestników obozu. Pogratulował organizatorom (studentom) rozmachu i niezwykle szybkiego tempa przygotowania obozu, podkreślając wiodący w tym udział kolegi Wojtka Sajdaka, studenta V roku MSE. Kolega Wojtek przedstawił z kolei swoich współpracowników koleżanki i kolegów O. Cieżkowską, D. Matuszewską, M. Wojda, A. Czubę, M. Morawskiego, M. Wędrychowicza i Ł. Wzorka, którzy poświęcając część swoich wakacji pomagali przy organizacji obozu. Kolega W. Sajdak poinformował także uczestników, że obóz zorganizowano dzięki przychylności i wsparciu Prorektora ds. Kształcenia prof. Z. Kąkola i Dziekana wydziałów i kierownika MSE, prof. P. Tomczyka i prof. S. Gumuły. Dalsze szczegóły dotyczące zasad żeglowania przedstawił komandor rejsu, sternik jachtowy Maciej Dorociak – na co dzień student czwartego roku MSE i pomimo zmęczenia całonocną podróżą z Krakowa, uczestnicy obozu z zainteresowaniem wysłuchali zaleceń komandora. Następnie przedstawił sterników na poszczególnych jachtach i dokonał „przydziału” załóg. Naszymi „pierwszymi po Bogu” czyli kapitanami byli: Sz. Adamiec, P. Bandura, J. Janus, K. Pastuszka, J. Przybyła i J. Wiewióra, na co dzień koledzy, studenci Energetyki. I rozpoczęło się ształowanie – czyli przeprowadzka z kei na jacht i przygotowanie go do rejsu. Zajęło to cały wieczór, a rano skoro świt, o godzinie 11-tej! wypłynęliśmy.
Wyjście z portu było przez moment „za ciasne” dla armady 7 siedmiu naszych wielkich jachtów, ale w końcu udało się i pod dumnie powiewającymi banderkami z logo AGH wyruszyliśmy po przygodę. I tak już było przez cały tydzień. W atmosferze studenckiej zabawy, przestrzegając żeglarskiej etykiety studenci uczyli się węzłów, śpiewali przy ognisku szanty, gotowali, poznawali nazewnictwo i rzemiosło żeglarza. Do największych atrakcji wyjazdu zaliczyć można zawody, w których drużynami były wszystkie załogi, a najciekawszymi konkurencjami: przeciąganie liny, rzucanie kołem ratunkowym w dal i pływanie, nie zabrakło także bitwy morskiej, której amunicją była mazurska woda. Zwycięską załogę „Tęczowych”, okrzyknięto najbardziej zgraną ekipą jachtową, nagrodzono chińskimi zupkami, sztormiakami i pamiątkowym zdjęciem. Podczas rejsu organizowano także inne zawody ćwiczące tężyznę fizyczną i pomysłowość jak konkurencja w pływaniu na spuszczonych żaglach i z wyłączonym silnikiem za pomocą pagajów czy też konkurs na ułożenie najciekawszej zwrotki znanej studenckiej piosenki „Dżdżownica”. Trasa przepływu była urozmaicona i objęła: Jezioro Mamry wraz z wyprawą do bunkrów niemieckich, Jezioro Dobskie z ciekawą Wyspą Kormoranów, Jezioro Dargin, Łabab. Studenci śpiewali szanty i bawili się przy ogniskach w Giżycku, Sztynorcie i Węgorzewie.
Mazurskie lasy i słoneczna pogoda sprzyjały zaznajomieniu się i zawarciu pierwszych przyjaźni i choć dla większości uczestników obozu rejs był pierwszym zetknięciem z żeglarstwem to, jak zapewniali po tygodniu spędzonym na wodzie, nie ostatnim. Tydzień niestety upłyną bardzo szybko. I chociaż Neptun był bardzo łaskawy nie skąpiąc wiatru, fal i słońca przyszedł czas pożegnania. Jeszcze tylko sprzątanie jachtów, jeszcze tylko wspólna pamiątkowa fotka, jeszcze tylko próba załóg zrobienia kąpieli swoim kapitanom i trzeba było wyjeżdżać. Ale jak w słowach jednej z szant – …a za rok gdy zacznie wiać, znów będziemy szanty grać.
Agata Puchała